Po co nauczyciel wchodzi na lekcję?



    Wyzwanie przed jakim stanęła polska edukacja w czasie epidemii ukazało bardzo wyraźnie, jaką funkcję pełni nauczyciel w całym tym systemie. Oczywiste jest, że nie można sprowadzić go do roli egzekutora materiału przeznaczonego do opanowania czy też, przypominającego alarm w kalendarzu, podajnika numerów stron do przeczytania. Wówczas znakomicie mógłby go stale zastąpić raz a dobrze opracowany skrypt.

Kiedy po zaliczonych celująco praktykach, uskrzydlona, pełna wzniosłych ideałów i głodna wymiany myśli zjawiłam się na egzaminie zawodowym, profesor, który mnie egzaminował i niezwykle mi wówczas imponował swoim nietuzinkowym podejściem do nauczania, zadał mi, jeszcze w progu, następujące pytanie: "Po co nauczyciel wchodzi na lekcję?" Ucieszyłam się, że nie zaczyna od sztampowego pytania z metodologii i siadając z lekką nonszalancją, odpowiedziałam bez namysłu, ale z przekonaniem: "żeby się spotkać z uczniami."

Jakież było moje zdziwienie, gdy ta odpowiedź nie zadowoliła go wcale.
 –  Otóż nie – odparł tak oschle, jakby chciał otrząsnąć mnie z entuzjazmu. – Wchodzi pani na lekcję po to, żeby zrealizować cel!
    Nie spodziewałam się takiego formalistycznego obrotu sprawy na egzaminie z NIM. Dla mnie już w słowach nauczyciel - uczeń zawarta była dostateczna informacja o celowości tej relacji, nie warta głębszych rozważań w obliczu różnych niesamowitości, tajemnic i trudów, które dopiero co odkrył przede mną ten zawód. Cel, pf… Przewróciłam oczami.

I tak rozpoczęliśmy próbę sił, nierówną tak jak tylko może być nierówna próba sił egzaminatora i zdającego. On zadawał mi kolejne, świadomie skonstruowane pytania, na które, aby pozostać w zgodzie z sobą, nie pozostawało mi nic innego jak uparcie odpowiadać - „spotkanie”, a on konsekwentnie odpowiadał - „Otóż nie, proszę pani. Cel!” W ten oto sposób nie odpowiedziałam poprawnie na żadne z postawionych mi pytań i oblałabym, gdyby nie oceny z praktyk i inne jakieś tam składowe, dostałam jednak pogardliwą trójkę. Uch!

Dużo później, w prawdziwej pracy, do której - jak się okazało - studia na jednej z najlepszych uczelni przygotowały mnie w dużo mniejszym stopniu niżbym sobie życzyła, w gęstwinie materiałów, konkursów, stopni, działów, zaliczeń, zebrań, rad, poprawek i dekorowania sal, często wracałam do tego egzaminu z pewnym poczuciem wdzięczności i mówiłam sobie: cel. Pamiętaj, że musisz zrealizować cel: koniugacja, deklinacja, składnia, krótka forma, długa forma, dwanaście zdań. Później zadawałam sobie pytanie na wpół filozoficzne - jaki jest cel tego celu, a później sama zaczęłam je wyznaczać. 

Dzisiaj, po latach spędzonych przy tablicy, po przeżyciu makabrycznego wypalenia zawodowego, a szczególnie w niecodziennych okolicznościach zdalnej edukacji, nie mam już nawet najmniejszej wątpliwości, że wchodzę na lekcję po to, żeby zrealizować cel. Tym celem jest spotkanie. Tematyczne, owszem. Ale jednak spotkanie. 

I chętnie Wam o tych spotkaniach opowiem, w następujących celach..., to jest cyklach, w których możecie spodziewać się takich a takich treści:

Krótki przewodnik po blogu

Tajniki profesji - będą tu luźne (jak powyższa) refleksje dotyczące zawodu, charakteru pracy, wzlotów i upadków, ale także recenzje książek mądrzejszych ode mnie, od których wiele się nauczyłam; ze szczególną dedykacją dla początkujących nauczycieli zagubionych w dżungli szkolnych korytarzy lub tych, co dopiero szykują się do zawodu.

Lektura (nie)obowiązkowa - czyli  jak kreatywnie i efektywnie omówić poszczególne pozycje obowiązkowe, a przede wszystkim rozniecić w uczniach zamiłowanie do czytelnictwa i sprawić, żeby każde omawianie lektury było świętem i festiwalem, którego nie można się doczekać. Kluczową rolę odegra tu wierność podstawie programowej, a w szczególności mojemu ulubionemu jej fragmentowi - "lub inne utwory literackie i teksty kultury wybrane przez nauczyciela".

Narzędzia - z uwagi na mnogość dostępnych narzędzi (i wciąż prześcigające się z ofertą wydawnictwa) z pomocami nauczycielskimi jest trochę tak jak z nożem do sera - niby skuteczny, niby użyteczny, niby go nawet gdzieś mamy, ale i tak jak przychodzi co do czego - kroi się tym, co jest pod ręką. Jak zaprowadzić minimalizm w szufladzie, to jest w pomocach i narzędziach? Cóż, w kółko sobie zadaję to pytanie...

Lekcja - temat - krótko mówiąc nauczyciel w działaniu, czyli pomysły na lekcje albo ich fragmenty (lekcji, nie pomysłów).

Praca z klasą - tu pojawią się sprawy związane z byciem wychowawcą, a pełnię tę zaszczytną funkcję od pierwszego dnia w szkole i to czasem w dwóch klasach jednocześnie, ale też po prostu o tym jak nawiązać prawdziwą współpracę z uczniami, zapanować nad hałasem, chaosem i emocjami.

Szanowni Państwo - jeśli pracujemy z dziećmi, pracujemy też z ich rodzicami - jak często nie bierze się tego pod uwagę lub nie traktuje jak pracy! A wiem na pewno, że rodzice spędzają sen z powiek niejednemu nauczycielowi, zwłaszcza młodemu. W tym cyklu postaram się pokazać, że praca z rodzicem - choć bywa trudna - nie musi być straszna, a na pewno może być partnerska i oparta na wzajemnym szacunku.

Oprócz tego możecie się spodziewać scenariuszy, pomocy tematów na zastępstwo, kiedy to nagle musicie przejąć nieznaną klasę chemiczki i żadną miarą nie możecie powiedzieć: "zajmijcie się sobą" - z uwagi na bliską obecność materiałów łatwopalnych i wybuchowych.

Jednym z paradoksów zawodu nauczyciela jest to, że pracując sam - nie może się obejść bez zespołu. Mam nadzieję, że wokół tego bloga uda się stworzyć prawdziwy zespół. :)

Z belferskim pozdrowieniem - byle do dzwonka! -

Katarzyna Mazur


Komentarze

  1. Czekamy na więcej. Powodzenia w blogowaniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj świetnie się to wszystko zapowiada. Czekam na "Szanowni Państwo" z niecierpliwością! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz