Potęga hałasu - czyli jak zapanować nad e-ciszą


Stare, dobre czasy, środek stacjonarnej lekcji. Właśnie w najlepsze odgrywamy scenkę z wiersza Twardowskiego, wiecie, tego, który zaczyna się od słów „ryczą w klasie”, nad wyraz zresztą udatnie, kiedy uchylają się drzwi i w szparze pojawia się czyjaś zatroskana głowa:
- Sorry - czytam z ruchu warg. - Wydawało mi się, że cię tu nie ma.

Cóż, jestem. Po prostu nigdy szczególnie nie zależało mi na tym, aby wsłuchiwać się na lekcji w brzęczenie much czy tykanie zegara i nie bałam się podejmowania aktywności, powodujących… hm, pewne odstępstwa od akustycznej normy.  Miewałam jednak w chwilach takich odwiedzin niemiłe poczucie, że hałas, który generuję, świadczy źle o mnie jako o nauczycielu i bywało, że próbowałam później hałasować po cichu, co poza niezapomnianą scenką pantomimicznych okrzyków, nie przynosiło nikomu specjalnych korzyści. 

Bo hałas trzeba zrozumieć, znaleźć dla niego miejsce, oswoić i korzystać z niego, dokładnie tak, jak korzysta się z innych środków wyrazu - tylko wtedy mogą nastać momenty prawdziwej ciszy, takiej która zapada ze zgodnej potrzeby serc czy umysłów. Wspólne hałasowanie zbliża, sprawia, że czujemy się częścią grupy, nasz głos współtworzy gwar, tak miło świadczący o obecności innych. I chociaż sobie żartuję, że moją ulubioną funkcję w Teamsach pełni przycisk „wycisz wszystkich”, to tak naprawdę obawiam się zapadającej tam ciszy.

Cisza w zdalnej edukacji jest ciszą szczególną - głuchą, niemą, pustą, nie mającą w sobie nic ze skupienia czy nastroju uroczystości. Okazuje się też, że jest o wiele trudniejsza do opanowania niż hałas! O ileż niebezpieczniejsza! W ciszy - jak we mgle - giną nam introwertycy, toną nieuważni, dławią się klasowi komicy, społeczność powoli rozpada się na nieprzywoływalne jednostki.

Zauważyłam jednak, że nawet ci po uszy zanurzeni w milczeniu, za sprawą których zwrot "rozmawianie na Teamsach" wyprze wkrótce takie związki frazeologiczne jak: "mówił dziad do obrazu" czy "głos wołającego na puszczy", chętnie i od razu dają zaangażować się w coś absurdalnie głupiego…

A ponieważ i tak już wszystko stanęło na głowie, to i szkolną rutynę proszenia o ciszę trzeba teraz zastąpić proszeniem o hałas. Zrazu wyjść może niemrawo, nienaturalnie, cicho, ale z czasem wszyscy nabiorą wprawy - szczególnie okropnie wychodzi śpiewanie, można rozszczekać też domowe psy, a w ostateczności trzeć mikrofonem o zamek błyskawiczny. Tak, żeby nikt nie mówił - wydawało mi się, że cię tu nie ma.

Komentarze

Prześlij komentarz